Dzwony - cz. 1.
08.11.2020 r. Jadąc do Wierzenicy zauważam coraz więcej ciekawostek. Uznałam, że co niedzielę będę starała się sfotografować każdą kolejną. Tym razem wybór padł na krecika. Sympatyczny, prawda? 😀 Z pół kilometra dalej znajduje się skrzyżowanie. Za każdym razem, gdy docieram do niego cieszę się, że jestem już w tym miejscu. Szybki rzut okiem na zegarek. To jest mój punkt kontrolny. Jeśli jestem tutaj o odpowiedniej porze, to wtedy wiem, że w Wierzenicy powinnam być na czas. Niby to tylko 3 kilometry, ale za chwilę kończy się asfalt i większość tej trasy pokonuję drogą gruntową. Nigdy nie wiem, na jaki jej stan trafię. Kiedy jest słonecznie, staje się dość piaszczysta. Przy obecnych bieżnikach opon w moim rowerze stanowi to dla mnie pewne utrudnienie. Koła ślizgają się i często muszę zsiąść i przeprowadzić rower przez newralgiczny odcinek. Jednym z takich miejsc jest droga biegnąca przy betonowym płocie. Na poprzednich oponach udawało mi się przejechać przez to miejsce, teraz muszę za